„Sopot opisują takie epitety, jak: styl, luksus, komfort i elegancja. Chcesz spędzić czas w ekskluzywnych warunkach? Wczasy w Sopocie to coś czego szukasz!”. Tak opisuje nasze miasto jeden z portali turystycznych („vipturystyka.pl”).
Jednak rzeczywistość często odbiega od tej wizji. Taki Sopot to już właściwie tylko legenda i mit. Mieszkańcy wręcz mogliby wyśmiać taki obraz.
Szczególnie teraz, w czasach pandemii, gdy do Sopotu przyjechali zupełnie inni turyści niż zazwyczaj. W ostatni weekend mieszkańcami wstrząsnęło nagranie video pokazujące mężczyznę, który oddaje mocz na ścianę kościoła, a następnie wchodzi do środka. Żeby się pomodlić? Zwiedzić? Nie wiadomo.
Chęć szybkiego zysku za wszelką cenę spowodowała pośpieszną zamianę mieszkań w kamienicach z początku 20. wieku na „apartamenty” na wynajem. Gdzie tylko udało się otrzymać zgodę władz na wbudowanie plomby pomiędzy kamienicami lub nawet całego osiedla, powstały apartamentowce, które z zasady nie nadają się na całoroczne mieszkanie, gdyż są zbyt małe i niewygodne. Turyści wynajmują apartamenty nawet w postkomunistycznych blokach, które trudno uznać za atrakcyjne miejsce na spędzanie urlopu. Ale jednak okazuje się, że i w blokach nie ma teraz mieszkań dla ludu pracującego ale właśnie „apartamenty”.
W tychże apartamentach tłoczą się ludzie z całego kraju i czasem z zagranicy, którzy chcą zobaczyć słynny kurort, poczuć jego atmosferę. Tyle tylko, że słynnego kurortu i dawnej atmosfery już nie ma. Miasto, które przyciągało i było kiedyś magnesem dla turystów padło ofiarą właśnie swojej atrakcyjności i popularności.
Już od lat wiele osób ostrzegało, że nie warto niszczyć tego, co stanowi o naszej wyjątkowości. Niestety chęć zysku zwyciężyła nad sentymentami i rozsądkiem. Nieco senna atmosfera nadmorskiego kurortu zniknęła. Ogródki przydomowe z pięknymi kwiatami zamieniły się w przydomowe wybetonowane parkingi. (Przecież apartament można wynająć za więcej jeśli właściciel oferuje miejsce parkingowe. Co tam kwiaty i drzewa za oknem). Dawny skwer w dolnej części ulicy Bohaterów Monte Cassino, zwanej plebejsko Monciakiem, to obecnie nieprzyjazny betonowy plac z roślinami w bazaltowych donicach, wśród których do czasu pandemii krążyli naganiacze klubów go-go. Słynna Opera Leśna po przebudowie straciła doskonałą akustykę oraz pokaźną część widoku na otaczający las, dzięki którym przed wojną z powodzeniem wystawiano w niej opery Wagnera. Sopockie potoki płyną teraz w rurach, a niektórym nawet zmieniono bieg, by w miejscu „nikomu niepotrzebnych” strumieni postawić kolejny apartamentowiec.
W konsekwencji zarządzania miastem jak fabryką albo korporacją, z której trzeba wycisnąć zysk nie bacząc na długoterminowe skutki, z dawnego Sopotu, który był nie tylko mekką turystów ale także atrakcyjnym miejscem zamieszkania dla ludzi, którym odpowiadała estetyka i atmosfera miasta, wiele nie zostało. Zamiast wydarzeń kulturalnych mamy wyścigi samochodów na obrzeżach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Władze miasta zamiast remontować rozpadające się chodniki zajmują się „wielką” polityką. Zresztą też bez żadnego sukcesu. A dawny, piękny Sopot, pozostanie tylko na rysunkach Pera Dahlberga, czy zdjęciach Andrzeja Jastrzembskiego oraz w naszej pamięci.