Mieszkańcy dla Sopotu
Ciekawe projekty zaakceptowała w tym roku komisja Rady Miasta zajmująca się weryfikacją pomysłów mieszkańców dotyczących Budżetu Obywatelskiego. Ale też kilka interesujących projektów odrzuciła. Dlatego tu o nich napiszę, gdyż nie pojawią się już one na liście, z której będziemy wkrótce wybierali.
Kiedy wyrzucamy na śmietnik stare drewniane okna, drzwi lub sztukaterię i obkuwamy przedwojenne posadzki, żeby położyć na podłodze kafle z supermarketu, to zabijamy istotę naszego miasta. Sopot dlatego jest wyjątkowy, że nie jest plastikowy i sztampowy lecz stary, zabytkowy, czasem rozpadający się, lecz pełen pamięci o ludziach, którzy tu przed nami mieszkali, ich pomysłach na architekturę i styl życia.
Czy podróże kształcą? Niewątpliwie tak, bo za każdym razem odkrywam coś nowego nawet w miejscach, w których bywałam już przedtem wiele razy. Tak było i teraz, podczas mojej podróży do miejscowości stanowiącej tło dla wielu seriali telewizyjnych, słynącej z niezwykle sprawnych policjantów i pięknych plaż, czyli do Miami.
Co jakiś czas zgłaszają się do Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu osoby, którym na podwórku deweloper buduje coś w rodzaju bunkra rzucającego cień na ogród, który od 1945 roku uprawiała ich babcia. Albo przerażeni mieszkańcy jakiejś starej willi lub kamienicy, którzy widzą, że obok ich domu wyrastają apartamenty na wynajem z podziemnym garażem w formie betonowej wanny, co doprowadzi do zalewania ich ponad stuletniej piwnicy.
Ewentualnie w czyimś sercu budzi się żal za wycinanym właśnie dębem czy innym drzewem, na które patrzyli od dziecka jak rośnie i pięknieje po to żeby kasa inwestora zwyciężyła nad jego pozytywnym przeciwdziałaniem zagrożeniom światowego klimatu.
W Sopocie nie ma równości. Jeśli mieszkamy w centrum miasta to poza problemami ze zgiełkiem, pijanymi turystami i naćpanymi nastolatkami cierpimy także ze względu na permanentny brak miejsc do parkowania nasilający się latem i w weekendy. Na obrzeżach miasta i na osiedlach jest pod tymi względami lepiej, ale za to zazwyczaj musimy dojeżdżać do kina i na molo zamiast iść tam spacerkiem.
Stało się. Po czterech latach nieustannych sporów i wzajemnych ataków zwolenników dwóch głównych ugrupowań politycznych, wybory do Sejmu RP ponownie wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Strach pomyśleć co będzie się teraz działo gdy obumierająca Platforma Obywatelska będzie ostatkiem sił, jak ranny zwierz, kąsać na prawo i lewo swoich przeciwników.
Oddolne organizacje lokalne przygotowując się do wyborów samorządowych w 2018 roku nie wiedziały, że ich los był już przesądzony. Miały przegrać z kretesem starcie ze starymi wyjadaczami partyjnymi i partyjnym betonem. A wszystko dlatego, że Przewodniczący sejmowego Klubu Platformy Obywatelskiej, poseł Sławomir Neumann zdecydował, że „żadne stowarzyszenie lokalne nie będzie się ku*wa liczyło w tej grze”.
Co roku słyszymy entuzjastyczne zapowiedzi rozpoczęcia zbiórki projektów do Budżetu Obywatelskiego. Jednak o dziwo, to nie mieszkańcy stoją za tym procesem, nie oni go przygotowują, lecz władze miasta i urzędnicy robią to dla nich i za nich. Czyżby celem corocznego Budżetu Obywatelskiego było pokazanie dobroci prezydenta miasta, który „oddaje” mieszkańcom (co prawda, w bardzo ograniczonym stopniu) decyzje co do zagospodarowania 1% budżetu gminy?