Press "Enter" to skip to content

Darmowy parking dla Sopocian? Przewodniczący Bagiński mówi NIE.

Godzina parkingu za darmo dla Sopocian – w tej sprawie głosować mieli radni Sopotu, na drodze stanął jednak przewodniczący rady Miasta Sopotu – Piotr Bagiński.

Pod koniec czerwca br. przedstawiciele Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu postanowili skorzystać z prawa do zgłoszenia projektu uchwały Rady Miasta Sopotu w trybie tzw. „inicjatywy obywatelskiej”. Powołany został obywatelski komitet, którego celem było zebranie przynajmniej 300 podpisów mieszkańców Sopotu, bo takiego poparcia wymagają przepisy Statutu gminy. Pierwszym krokiem było zgłoszenie Przewodniczącemu Rady Miasta Sopotu Piotrowi Bagińskiemu – członkowi Platformy Sopocian Jacka Karnowskiego, faktu powołania komitetu co uczyniono wraz z załączeniem projekt uchwały.

Ku zaskoczeniu wnioskodawców przewodniczący uznał, że projekt nie spełnia wymogów prawnych pozwalających na zbiórkę podpisów, a tym samym przedstawienie radnym projektu pod głosowanie nie jest możliwe. Okazało się, że zdaniem przewodniczącego Bagińskiego, projekt obniżenia stawek za parkowanie, może być uchwalony przez Radę, ale inicjatorem takiej uchwały może być tylko prezydent miasta. W piśmie skierowanym do inicjatorów wpisano:

     „Uprzejmie informuję, że Państwa inicjatywa nie może podlegać dalszemu procedowaniu, ponieważ wyżej wymieniony projekt uchwały dotyczy sprawy, dla której ustawa zastrzega wyłączność inicjatywy uchwałodawczej dla Prezydenta Miasta. Z treści art 13 b ust 3. o drogach publicznych wynika, że: »Rada gminy (rada miasta) na wniosek wójta (burmistrza, prezydenta miasta), zaopiniowany przez organy zarządzające drogami i ruchem na drogach, może ustalić strefę płatnego parkowania lub śródmiejską strefę płatnego parkowania.«

foto: bip.sopot.pl

Każdy czytający powyższe uzasadnienie w oczywisty sposób zadaje sobie pytanie, dlaczego wniosek o obniżenie stawek za parkowanie odrzucony zostaje na podstawie przepisów dotyczących powoływania strefy płatnego parkowania. Przecież stosując tę interpretację to nie tylko mieszkańcy nie mogliby zgłaszać takiego wniosku, ale także radni nie byliby, przy takiej interpretacji, władni do zgłaszania jakiegokolwiek projektu uchwały dotyczącego zmiany wysokości stawek opłat za parkowanie. A przecież w ustępie „b” tego samego artykułu ustawy na który powołuje się Piotr Bagiński przeczytać można, że to Rada Miasta „ustala wysokość opłaty(…)  za korzystanie z dróg publicznych.”

Bagiński brnie jednak dalej: „Zarówno ustalenie strefy płatnego parkowania jak i jej zmiana, per analogium podlegają tej samej procedurze uchwałodawczej”. Kluczem do jego pokrętnej filozofii okazuje się być użycie przez niego stwierdzenia „per analogium” w imię którego zmiany stawek za parkowanie inicjuje jedynie prezydent. Niestety Bagiński zapomniał o jednym. Nie podał żadnego powodu dlaczego te przepisy należy interpretować „per analogium”, a nie w sposób jaki wyraźnie został wpisany w ustawie. Wiemy natomiast dlaczego przewodniczący nie podał żadnego przepisu, który wskazywałby na  konieczność dokonania takiej interpretacji prawa. Po prostu taki przepis nie istnieje, więc nie można się na niego powoływać.

Pismo przew. Bagińskiego

A zatem nie chodzi tu o przegłosowanie obniżenia stawek za parkowanie dla Sopocian, ale niemożliwe jest nawet zgłoszenie przez obywateli takiego projektu pod głosowanie radnym. Niespójność argumentów Bagińskiego jest wyraźna i on sam musi być ich świadomy. Dlaczego więc tak postąpił? Po pierwsze wszystko wskazuje na fakt, że to nie on był autorem uzasadnienia odrzucenia projektu, lecz biuro prawne Urzędu Miasta Sopotu. Przewodniczący Rady Miasta mając wątpliwości prawne zwykle zwraca się do Biura Prawnego Urzędu Miasta Sopotu i wszystko wskazuje na to, że tak się stało.  A zatem to urzędnicy podlegający Karnowskiemu uznali, że tylko ich szef jest władny wystąpić z inicjatywą obniżenia stawek za parking, zaś Bagiński przyklepał ich decyzję, podpisując się pod nią. Wziął odpowiedzialność, choć wcale nie musiał. Mógł przyjąć projekt uchwały, wcale nie pytając urzędników Karnowskiego o zdanie. A przecież  wiadomo, że biuro prawne Urzędu Miasta w Sopocie, w sprawie parkingów już się myliło.

Wiele lat Sopocianie. ale także turyści musieli płacić za parkingi w soboty. Taką interpretację przyjęło biuro prawne. Prezydent i jego urzędnicy z godnym siebie zadufaniem twierdzili, że parkowanie w soboty jest zgodne z prawem. Innego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny, który w decyzji z 2016 roku uznał, że pobieranie przez gminę Sopot opłat w soboty jest nielegalne. Każdy kto zapłacił lub dostał mandat za postój w sobotę, mógł wystąpić do gminy o odszkodowanie. Niewielu kierowców skorzystało z tego prawa, bo musieliby przedstawić dowód opłaty, a te mało kto trzyma przez lata. Czy zatem miasto wyłudzało bezprawnie opłaty za parking? Tak uważa wielu Sopocian, jednak nie prezydent miasta, który nigdy za swój „błąd” nie przeprosił. Wręcz odwrotnie krytykował przepisy ustawy zakazujące pobierania opłat w soboty, twierdząc że posłowie się mylą, a on ma rację.

Dziś sopoccy urzędnicy twierdzą, że znów się nie mylą i to oni wiedzą najlepiej jak działać ma sopocka strefa płatnego parkowania. Nie zaprzątają sobie głowy koniecznością odpowiedzi na oczywiste pytanie: Komu służyć ma strefa parkowania w centrum Sopotu? A przecież odpowiedz wydaje się oczywista – mieszkańcom Sopotu. Płacenie za postój wymusić miało rotację pojazdów, by umożliwić łatwiejsze znalezienie miejsca do parkowania. Rozwiązanie to miało pozwolić by Sopocianie z centrum i Dolnego Sopotu mogli parkować pod domem, zaś ci z innych dzielnic, łatwiej załatwiali sprawy w „Śródmieściu”. Pierwsi z nich parking mieli mieć za darmo, ci drudzy jednak musieli płacić  na takich samych zasadach jak turyści.

Najbardziej pokrzywdzonymi Sopocianami byli w tej sytuacji ci którzy mieszkali najdalej od centrum, bo to oni byli najczęściej zmuszeni do korzystania z samochodu, nie tylko ze względu na wygodę, ale także konieczność zaoszczędzenia czasu przeznaczonego na dojazdy czy problemy zdrowotne. By kierowca mógł złożyć pismo w Kancelarii Urzędu Miasta Sopotu musi zapłacić za parking, choćby miał wejść choćby na trzydzieści sekund. By wejść na chwilę na pocztę lub do bankomatu też trzeba płacić lub niespokojnie wypatrywać strażników parkingowych przybytków. Faktycznie można zaparkować na pół godziny za darmo na parkingu pod dworcem, ale… Po pierwsze znalezienie tam miejsca często graniczy z cudem, więc po kilkukrotnym okrążeniu podziemia i tak trzeba wyjechać. Po drugie, jeśli w pół godziny nie zdąży się załatwić sprawy np. na poczcie to trzeba zapłacić 5 złotych za rozpoczętą godzinę parkingu, a po trzecie większa część miejsc parkingowych w Sopocie oddalona jest od dworca na tyle znacznie, że nie da się do nich dojść i wrócić w ciągu pół godziny. Wielu kierowców parkuje tylko na chwilę jadąc potem do Gdańska lub Gdyni. Takich kierowców nie da się zachęcić do pokonywania tej trasy np rowerem, autobusem, ani do parkingu pod dworcem. Jeśli mieszkają na Brodwinie a załatwiają sprawę np. na Grunwaldzkiej, a potem jadą do Gdańska to muszą płacić, bo co mają zrobić? A przecież mieszkańcy Kamiennego Potoku, Świemirowa lub Karlikowa płacą tak samo podatki do budżetu gminy jak mieszkańcy dzielnic stref płatnego parkingu, w przeciwieństwie do których za parking w muszą  płacić zawsze. Dla wielu osób takie rozwiązanie nie wydaje się sprawiedliwe. W większości miast wielkości Sopotu płatne parkowanie jest zjawiskiem całkowicie obcym. Gdyby turyści tak licznie nie odwiedzali Sopotu to my także zapewne nie płacilibyśmy za postój. A zatem przez turystów, Sopocianie z Górnego Sopotu i Karlikowa płacą w centrum, zaś ci z centrum płacić nie muszą.

By definitywnie odrzucić sugestie o niesprawiedliwym traktowaniu kierowców spoza płatnych stref Sopotu należy rozważyć dwie opcje. Pierwszą z nich jest rozszerzanie stref parkingowych, aby ci z centrum i Dolnego Sopotu też musieli płacić w innych częściach miasta. Taką politykę od lat wdrażają władze miasta, bo coraz więcej nowych stref parkingowych powstaje. Takie podejście docelowo uczyniłoby Sopot jedną wielką „sprawiedliwą” dla wszystkich strefą parkingową, w której wszyscy Sopocianie sprawiedliwie muszą płacić za parking poza swoją dzielnicą. Drugim zaś rozwiązaniem, które traktowałoby na równi wszystkich mieszkańców Sopotu i tych z centrum i tych z peryferii jest uczynienie wszystkich parkingów dla Sopocian bezpłatnymi. Ten postulat jest przez władze miasta od lat jednoznacznie odrzucany.

Nie wydaje się że konieczne przeprowadzenie rozbudowanych badań sondażowych, by wywnioskować, że zdecydowana większość sopockich kierowców skłania się  raczej do propozycji bezpłatnego parkowania dla Sopocian w Sopocie, niż do permanentnego zwiększania stref parkingowych. Zwłaszcza, że każda nowa strefa powoduje, że tuż za jej granicą znacznie trudniej zaparkować, co ma być pretekstem do tworzenia kolejnych stref. Więc Sopocianie mieszkający tuż za granicą strefy nie mogą znaleźć miejsca parkingowego pod domem, ale nie mogą też stanąć kilkadziesiąt metrów dalej w płatnej strefie bo grozi im mandat. A przecież nie będą kupowali abonamentu, bo w końcu zwykle udaje się im znaleźć miejsce, choćby kilkaset metrów w głąb strefy bezpłatnej.

A zatem w imię wątpliwej korzyści dla mieszkańców Śródmieścia i Dolnego Sopotu, których miejsca i tak w większości zajmują turyści, mieszkańcy innych dzielnic muszą płacić lub nie mogą znaleźć miejsca pod domem, jeśli mieszkają blisko strefy płatnej. Ta oczywistość jest także dostrzegalna przez władze miasta, ale trudno nagle zawrócić z raz obranej ścieżki, bo byłoby to dowodem na błędność podjętych wcześniej decyzji.  Dysproporcja między potrzebami kierowców a działaniami władz miejskich w kwestiach parkingowych jest coraz bardziej wyraźna, zbliżając się  do granicy za którą poparcie dla prezydenta miasta wśród kierowców może zacząć radykalnie spadać. Realizacja przebudów ulic Parkowej i 3 Maja skutkujących znaczącym zmniejszeniem ilości miejsc parkingowych też władzom zwolenników nie znajduje.

Jednoosobowy organ wykonawczy gminy w postaci prezydenta i jego radnych postanowił wyjść na przeciw wyborcom decydując o zdzieraniu z Sopocian za parking tylko połowę tego co zdzierał wcześniej. W marcu tego roku Rada Miasta Sopotu przegłosowała ulgę 50 % na pierwszą godzinę parkowania raz dziennie dla posiadaczy Karty Sopockiej. A zatem zamiast płacić 4,50 Sopocianie muszą płacić 2,25, a potem już normalnie. Podarowano więc kierowcom kieszonkowe 2,25 dziennie pod warunkiem że zapłacą drugie 2,25.

Warto rozważyć czy gmina Sopot darując kierowcom 2,25 dziennie nie jest w stanie podarować jeszcze raz 2,25 dziennie czyniąc parkingi bezpłatnymi dla Sopocian? To retoryczne pytanie w kontekście wielkości budżetu Sopotu wydaje się mieć tylko jedną odpowiedz. Zgodną z postulatami większości kierowców – Sopocian. Oczywiście konieczność wnoszenia opłaty wpływa na wzrost poziomu rotacji pojazdów, ale jej zniesienie dla Sopocian za pierwszą godzinę postoju nie spowoduje, ze Sopocianie masowo zaczną parkować w centrum. Ci którzy wolą rower nie zaczną gremialnie korzystać z samochodów, a ci którzy muszą korzystać z samochodu i tak nim przyjadą, bez względu, czy będą płacić za parkowanie czy nie. Zaś rotacja wśród najliczniejszej grupy kierowców, czyli przyjezdnych będzie i tak zachowana.

Dlaczego zatem pigułkę darmowego parkowania dla Sopocian tak trudno jest przełknąć radnym? Ktoś mógłby powiedzieć, że ludzie zawsze chcą czegoś za darmo. Ale w tym przypadku nie chodzi jedynie o pieniądze, ale przede wszystkim o poczucie sprawiedliwości i godnego traktowania w swoim mieście. Uznanie, że jałmużna 2,25 raz dziennie to świadectwo nietraktowania Sopocian z poza centrum na równi z turystami to teza co najmniej miałka. W przeciwieństwie do oczywistości potrzeby wprowadzenia darmowego parkowania dla Sopocian, chociażby na jedną godzinę dziennie.

Istnieje jeszcze jedna możliwość. Urzędnicy prezydenta uniemożliwią rękami przewodniczącego Bagińskiego zgłoszenie uchwały przez obywateli, by prezydent Karnowski zaproponował przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi darmowy parking dla Sopocian. Następnie w Przepisie na Sopot opis uwielbienia kierowców dla tak światłej decyzji prezydenta graniczyłby z doniosłością wynalezienia koła, całkowicie odrzucając konieczność odpowiedzi na pytanie: Skoro teraz  bezpłatne parkowanie dla Sopocian jest OK to czemu przez dekady nie było? To przypominałoby słynny dowcip o łobuzach, którzy uratowali życie staruszce przestając ją kopać.

O dalszych losach inicjatywy wprowadzenia darmowego parkingu dla Sopocian będziemy państwa informować. Bo błędna decyzja pana Bagińskiego przecież sprawy nie kończy.

Spread the love