Czy będący przy zdrowych zmysłach mieszkaniec Trójmiasta, albo nawet turysta woli spacerować w otoczeniu wysokich budynków niż wśród drzew? Czy woli słuchać szumu morza, czy raczej szumu silników aut, które szukają miejsca do parkowania jak najbliżej plaży? Czy woli zjeść rybę złowioną przez rybaków czy raczej zasiąść w restauracji specjalizującej się w śmieciowym jedzeniu ulokowanej w centrum handlowym?
Odpowiedź wydaje się oczywista, jednak władze Sopotu i Gdańska usiłują narzucić mieszkańcom taką wizję rozwoju miasta, w którym zamiast parku nadmorskiego powstaną na terenach zielonych w Brzeźnie ośmiokondygnacyjne budynki, a zamiast pięknych terenów spacerowych wśród drzew i łąk, wokół leżącej na granicy Sopotu i Gdańska Ergo Areny, pojawi się zabudowa mieszkalno-usługowa.
Od wielu lat mieszkańcy próbują się buntować przeciwko pomysłom wycinki drzew, zagęszczania zabudowy i niszczenia terenów zielonych ze względu na plany budowlane władz miast inspirowanych przez deweloperów. Próbują ratować drzewo, które ma być wycięte na ich ulicy, czy powstrzymać wyburzenie zabytkowego budynku, który niszczał od lat tak jakby ktoś celowo czekał aż się zupełnie rozpadnie i mógł w jego miejsce postawić apartamentowiec. Czasem, choć bardzo rzadko, te działania przynoszą pozytywny rezultat. Jednak patrząc wstecz, udanych protestów było bardzo niewiele.
Czy teraz uda się powstrzymać zakusy inwestorów, którzy chcą zabudować drogimi apartamentowcami dziesięć hektarów terenów w Brzeźnie. Czy sopocianie i gdańszczanie uratują zieleń wokół Ergo Areny i zachowają cenne tereny spacerowe i ogródki działkowe?
Trudno powiedzieć czy uwagi złożone przez mieszkańców do planów zagospodarowania tych terenów zostaną potraktowane poważnie. Nasze dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że władze ze zniecierpliwieniem i znudzeniem wysłuchują mieszkańców po czym i tak robią swoje.
Jeśli podobnie stanie się tym razem w przypadku pasa nadmorskiego w Brzeźnie, a także terenów wokół Ergo Areny to nasze miasta zostaną pozbawione części swoich walorów i uroku, które decydują o tym, że turyści chcą do nas przyjeżdżać. To swoisty akt autodestrukcji kiedy w imię iluzorycznych zysków niszczymy to, co te zyski przynosi. Przyjdzie moment kiedy turyści nie będą chcieli siedzieć na betonie i patrzeć na bloki. I stanie się to szybciej niż się władzom Sopotu i Gdańska wydaje. Wtedy zostaniemy ze swoimi pustymi apartamentowcami, w których nikt nie będzie chciał zamieszkać.
Jak pisze Charles Montgomery w książce „Miasto szczęśliwe. Jak zmieniać nasze życie zmieniając nasze miasta” Ludzie odwiedzający tereny zielone twierdzili, że czuli się dużo zdrowsi, silniej związani z innymi i mocniej „zakorzenieni” w rzeczywistości po wizycie w parkach z wieloma różnymi gatunkami drzew i ptaków niż w takich gdzie cała przyroda sprowadza się do trawnika i kilku pojedynczych drzewek.”
Deweloperzy zamiast wyciętych w parku drzew zrobią „nasadzenia” w innym miejscu w mieście, a tereny wokół Ergo Areny czy Park Reagana będą zabudowane i zabetonowane. Wszyscy znamy obrazki z różnych „kurortów” w Hiszpanii, Egipcie, Grecji, Bułgarii czy Gruzji z hotelami jak wielkie fabryki przez które dziennie przetaczają się tłumy turystów. Często te wielkie centra hotelowe zlokalizowane są z dala od miast. My w Gdańsku i Sopocie nie mamy możliwości zapewnienia hotelom i apartamentom terenów oddalonych od terenów gdzie toczy się zwykłe życie. One powstaną w parkach gdzie wypoczywamy, zamiast ogródków działkowych i na użytku ekologicznym.
Nikt nie przedstawił mieszkańcom Sopotu i Gdańska bilansu zysków i strat związanych z budową apartamentowców? Może zdarzy się cud i niszczenie terenów zielonych zostanie zatrzymane. Nigdy nie wiadomo, bo łaska pańska naszych lokalnych władz na pstrym koniu jeździ. Może tym razem się uda.