Ciekawe projekty zaakceptowała w tym roku komisja Rady Miasta zajmująca się weryfikacją pomysłów mieszkańców dotyczących Budżetu Obywatelskiego. Ale też kilka interesujących projektów odrzuciła. Dlatego tu o nich napiszę, gdyż nie pojawią się już one na liście, z której będziemy wkrótce wybierali.
Ponieważ nadal nie ma obowiązku publikowania przy projektach nazwisk ich autorów, to nie wiadomo czy pomysłodawcami są „zwykli” mieszkańcy czy też radni, lub inne osoby z sopockiego establishmentu. Można się tylko domyślać kto stoi za niektórymi projektami, które w sposób czasem nachalny zabiegają o fundusze służące konkretnemu okręgowi wyborczemu lub klubowi sportowemu. W tym roku już tradycyjnie weryfikacja merytoryczna odbyła się bez możliwości czynnego uczestnictwa ze strony przedstawiciela mieszkańców. Tym samym Sopot, w przeciwieństwie na przykład do Gdańska, nie pozwolił aby przedstawiciele organizacji obywatelskich (co byłoby wskazane przy Budżecie noszącym miano Obywatelskiego) głosowali nad projektami w Komisji.
Kilka projektów pokazuje pewien nastrój buntu i sarkazmu ze strony mieszkańców, którzy przestali już wnioskować prawie wyłącznie o nowe chodniki czy pergole lecz śmiało podnoszą sprawy związane z betonowaniem miasta, znikaniem terenów zielonych czy nadmierna zabudową. Myślę, że zadziałały tu apele międzynarodowych organizacji w sprawie zagrożeń związanych ze zmianami klimatu, globalnym ociepleniem jak i działalność lokalnych aktywistów miejskich. Brawo!
Mój ulubiony projekt, oczywiście odrzucony, dotyczy Parku Karlikowskiego. Nie wiem kto jest jego autorem, choć zapewne władze Sopotu myślą, że ktoś ze Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu. Autor lub autorka pisze:
„Z kilkuset drzew niegdyś rosnących w Parku Karlikowskim ostało się jedynie 12 drzew. Projekt zakłada umieszczenie tablicy z informacją takiej treści: <Drzewa tę są pamiątką po pięknym i dzikim parku, który w skutek chciwości polityków i deweloperów został w latach 2012-2021 zalany betonem>”
Inny projekt wraca do bolesnego tematu sopockich strumieni, które w dużej mierze znalazły się w rurach wyprowadzających je kilkaset metrów w głąb zatoki niszcząc urocze ujścia w których bawiły się ongiś dzieci: „Sopot to miasto przez które przepływa wiele strumyków których woda po prostu wpada do morza. Jak twierdzą eksperci z firmy Energa, energia pochodząca z sopockich strumyków mogłaby zasilić wszystkie lampy oświetlające sopockie ulice. Projekt zakłada stworzenie osiemnastu mikroelektrowni w Sopocie zlokalizowanych na poszczególnych strumykach.”
Inny projekt, również odrzucony. bawi się myślą zorganizowania konsultacji z mieszkańcami, którzy mogliby zdecydować o zaniechaniu corocznej wywózki piasku z dna morskiego, która w ten sposób zapobiega tworzeniu się tombolo na skutek zmian spowodowanych budowa mariny. Być może, według autora projektu mieszkańcy nie chcą odpiaszczania dna morskiego, może chcą żeby w Sopocie powstał półwysep?
Na koniec napiszę o projekcie równie interesującym co poprzednie, który różni się od pozostałych tym, że został zweryfikowany pozytywnie. Chodzi o postawienie na „dworcu” pianina. Nie byłoby w tym projekcie nic niezwykłego, gdyby nie to, że Komisja Rady Miasta nie zauważyła, że „dworzec PKP” to niewielkie pomieszczenie w którym są kasy. Latem brakuje tam miejsca dla kupujących bilety więc pianino będzie dodatkowym utrapieniem. Duża hala galerii handlowej w której mogłoby stanąć pianino, a nawet fortepian nie należy do miasta tylko do prywatnego właściciela, co uświadomiono mi kiedy przez dwa lata składałam wnioski o umieszczenie w tej hali zegara. Komisja weryfikująca projekty napisała wówczas, że zegar jest już na dworcu… czyli w małym pomieszczeniu z kasami. O dziwo w tym roku kiedy już nie składałam projektu w sprawie zegara, nagle okazało się, że „ktoś” projekt zegara złożył i co więcej przeszedł on weryfikację pozytywnie. Czyżby odwilż?